Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 10 marca 2011

Kilka zdań i wywiad z Andresem Riosem


Andres Rios miał się okazać dużym wzmocnieniem Wisły Kraków. Jednak jak na razie zawodzi.
Zagrał dwa całkiem niezły spotkania z Koroną gdzie zaliczył asystę z Jagiellonią. Ogólnie grał słabo i trudno stwierdzić czy jest to napastnik czy skrzydłowy. W meczu Pucharu Polski z Widzewem wystąpił w pierwszym składzie Wisły trener Robert Maasaknt wystawił go na szpicy i kompletnie zawiódł... Nie ma takiego instynktu strzeleckiego i nie za bardzo wie jak gra się na tej pozycji. Skrzydłowy z niego nie co lepszy. Ma bardzo dobrą technikę, całkiem niezłe dośrodkowanie i brakuje mu szybkości.
Może sprawdziłby się na środku pomocy?

To takie moje zdanie a o to wywiad przeprowadzony przez weszło z Riosem.




W październiku poprosiłem, żebyś wystawił sobie ocenę za pierwsze miesiące gry w Wiśle. Dałeś plus trzy. A teraz?
Teraz dałbym czwórkę.

Żartujesz?
Nie.

Myślałem, że się będziesz wahał między jedynką a dwójką.
W skali 1-5, zdecydowanie daję sobie czwórkę. Wypadnięcie ze składu po kontuzji wzmocniło mnie psychicznie. Dodało mi siły i ambicji.

To nie wystarcza, żeby grać.
Decyzje trenera trzeba szanować, chociaż czasami bolą. Ale, szczerze mówiąc, ta sytuacja przeszkadza mi coraz bardziej. Muszę być inteligentny i nie robić rzeczy, których bym później żałował. W końcu dostanę swoją szansę.

Już nawet Łobodziński podniósł się z ławki, a ty, nie licząc Pucharu Polski, cały czas siedzisz. Nie wystawia ci to dobrej opinii.
Dobra, zostawmy Łobodzińskiego. Przecież nie przyłożę trenerowi rewolweru do głowy i nie powiem, że chcę grać. Argumenty muszę dawać na treningu. Jeśli ktoś jest ode mnie lepszy, w porządku, rozumiem trenera. Ale czasem widzę, że inni są w gorszej formie i jestem przekonany, że przydałbym się drużynie. Pytałeś mnie w październiku, czy rozmawiałem z Maaskantem. Tak, rozmawiałem, ale muszę to zrobić ponownie. Potraktuję tę sprawę poważniej, konkretniej.

A wcześniej jak potraktowałeś?
Po jednym z treningów w Turcji podszedłem do niego i zapytałem, co mam zrobić, co poprawić, żeby grać. Powiedział, że powinienem szybciej reagować i wybierać prostsze rozwiązania. Obiecał też, że dostanę szansę. Kilka dni temu odwiedził mnie mój menedżer i rozmawialiśmy o mojej pozycji. Stwierdził, że muszę pogadać z panem Maaskantem jeszcze raz, bo dni mijają, a nic się nie zmienia.

Zdarzało się, że podczas meczów kończyła ci się cierpliwość i chciałeś wykrzyczeć swoją złość Holendrowi w twarz? Teraz jesteś spokojny, ale kiedy siedzisz na ławce, pewnie kłębią się w tobie różne emocje.
Nie zrobiłbym tego, to nie w moim stylu. Ale kiedy jestem wśród rezerwowych, cały czas zadaję sobie pytanie - dlaczego? Por que? I nie znajduję odpowiedzi. Kibice i taksówkarze też mnie wypytują, dlaczego nie gram. Naprawdę uważam, że powinienem dostawać więcej szans.

Mam wrażenie, że ten październikowy uraz przytrafił ci się w fatalnym momencie.
Nie wiem. Może nie odpowiadam Maaskantowi jako osoba, może nie pasuje mu mój styl...

A może nie pasujesz do jego taktyki?
Ale ja mogę grać na różnych pozycjach - atak, "mediapunta", oba skrzydła.

Dziwią mnie twoje reakcje po nieudanych zagraniach, a szczególnie mimika. Zawsze zachowujesz spokój. Nie mówię, że masz skakać do innych jak Małecki, ale nie widać po tobie typowego walczaka.
W ostatnim meczu, z Ruchem, Kirm strzelił, a Mały czekał w polu karnym na podanie i się nie docezkał. Zaczął gestykulować i krzyczeć. Rozumiem go, to jego styl. Ale ja nie zamierzam udawać kogoś, kim nie jestem. W sytuacji Małego pewnie bym się podirytował, ale nie chcę machać rękami i wywoływać kłótni w drużynie, i to na boisku. W taki sposób traci się zaufanie.

Niektórzy twierdzą, że atmosfera w drużynie nie może ciągle być dobra. Powinien być utrzymany duch walki.
Racja. Diego Simeone powiedział mi kiedyś, że jestem piłkarzem najlepiej wyszkolonym technicznie, jakiego prowadził. Ale zapytał - "wiesz, kiedy grasz najlepiej? Kiedy jesteś wkurzony". W tym tygodniu przypomniałem sobie o tym. Wprowadziłem tę zasadę na czwartkowym treningu. Zdenerwowałem się i kiedy trzeba było, szedłem na trzech obrońców. I strzeliłem dwa gole.

"Przegląd Sportowy" napisał, że brakuje ci instynktu snajpera. Wkurzają cię takie opinie?
Nie obchodzą mnie. Co to jest ten instynkt? Mówiłem już, że mogę grać na różnych pozycjach.

Nasz ekspert, Andrzej Iwan stworzył ranking napastników, których podzielił na dwie kategorie - najlepszych i najgorszych. Ty znalazłeś się w... trzeciej - niesklasyfikowanych.
Interesuje mnie tylko ta pierwsza kategoria, ale zdaję sobie sprawę, że jestem coraz większą niewiadomą. Taką w trybie stand-by. Dziwi mnie, że Wisła wydaje pieniądze na próżno. Płaci mi, a i tak nie gram.

Spotkałem się z ciekawym argumentem, w sumie dość absurdalnym - że Wisła chce obniżyć twoją cenę, bo 1,3 miliona euro nikt River nie zapłaci.
Tę kwotę można negocjować.

Wspomniałeś mi niedawno, że chciałbyś zaśpiewać z kibicami podczas fety mistrzowskiej. Nie wierzę, że tytuł smakowałby ci tak, jak twoim kolegom z pierwszego składu.
Zawsze podkreślałem, że jesteśmy drużyną. I jasne jest, że to Wisła ma zdobyć mistrzostwo. Będę się cieszył, że powiodło się innym, np. Osmanowi, ale ciężko mi odczuwać tę sytuację tak, jak ci, którzy grają.

Wydaje mi się, że dzisiejsza Wisła to bardziej zlepek indywidualności niż drużyna. Niby wszystko fajnie, wyniki są, gra wygląda coraz lepiej, ale nie wyobrażam sobie, że robilibyście takie numery, jak Cantoro czy Stolarczyk, którzy wypalili Markowi Penksie dziury w koszuli. Nie jest tak, że Rios trzyma z Chavezem, Żuraw z Sobolem, Pareiko z Genkowem i nikt nie wchodzi na "obcy" teren?
Rzeczywiście tak jest. U nas nastrój zależy od wyników.

To chyba tak źle nie jest.
Nie do końca, bo jeśli przegrywamy, to nie powinno być tak, że jeden zrzuca winę na drugiego i wypomina mu jakieś błędy.

Mówisz, rzecz jasna, o Polakach?
Mówię o wszystkich. Powinniśmy traktować się tak samo niezależnie od wyników. Barcelona rzadko przegrywa, ale po ewentualnej porażce nikt nie czuje zdołowany, bo zagrał kiepsko. Dlatego prawie zawsze wygrywają.

Dragan Paljić wskazał na podobny problem. Czyli... wracamy do tych słynnych gestów.
Wszystko zależy od osoby. Kiedy ktoś mi zagrywa niedokładnie, to nie rozkładam rąk. Co to da? Maradona i Ronaldinho też marnowali karne, a i tak są wspaniali.

Mam wrażenie, że to gestykulowanie strasznie cię wkurza.
No pewnie! Każdy wie, kiedy się pomylił. Po co cały czas o tym przypominać? Nie mam nic przeciwko żadnemu koledze z drużyny, ale nie chcę, żeby ktoś się na mnie denerwował za to, że dograłem mu niedokładną piłkę.

Zostawmy już ten temat. Wspomniałeś kilka razy, że Chavez miał na ciebie ogromny wpływ.
Mamy te same pasje - futbol i Boga. Rozmawiamy często o jego planach dotyczących propagowania chrześcijaństwa. Podoba mi się to, chciałbym się dołączyć. Osman jest dla mnie jak starszy brat. Mogę go pytać o rady w wielu sprawach. Pokazuje mi, jak żyć. Dzięki niemu wiem, jakich błędów nie popełniać.

Właśnie miałem o to pytać. Teraz wiedziesz dość poukładane życie, ale przed "osiemnastką", sodówka się odkręciła, prawda?
No tak. W moim życiu wszystko dzieje się tak szybko... Ponad dwa lata temu zostałem ojcem, teraz, w grudniu, wziąłem ślub. A mam dopiero 22 lata! Od dwóch miesięcy. O, właśnie, opowiem ci zabawną historię. Wikipedia podaje, że urodziłem się ósmego stycznia. A to nieprawda. Urodziny mam wtedy, kiedy Mały - pierwszego sierpnia. Zamienili 01.08 na 08.01 i dostałem sporo życzeń (śmiech). Ale wróćmy do twojego pytania. Kiedy miałem 17 lat, zacząłem grać w seniorach River, stałem się osobą publiczną, zaliczyłem ogromny skok materialny i... obrałem niekoniecznie właściwą drogę.

Samochód, łokieć za okno i na zakupy?
Nieee (śmiech). Wielu ludzi tak właśnie postrzega piłkarzy i w sumie im się nie dziwię. Za pierwsze pieniądze kupiłem meble. Sporą część oddałem też rodzicom. Bardziej interesowały mnie imprezy, dziewczyny. Raz ta, raz tamta. Ale zacząłem się łapać na myśleniu, że osiągnąłem bardzo dużo i spełniłem swoje marzenia. Nie można tak myśleć, bo wtedy się zatrzymasz.


Rios o swoich nowych kolegach z Wisły:

Cwetan Genkow - w szatni siedzi między mną a Pareiko. Przed meczem z Podbeskidziem powiedział, że jeśli wejdę, to strzelę gola. Pozytywnie mnie zaskoczył.

Kew Jaliens - graliśmy na zgrupowaniu w bilard. Kilka razy odwiedził mnie i Osmana w pokoju. Opowiadał o książkach nt. chrześcijaństwa i muzyki, jakiej słucha. Sergio Romero nauczył go kilku słów po hiszpańsku.

Maor Melikson - żartowaliśmy z Boukharim, że taka z niego mysz. Niesamowicie szybki i błyskotliwy. Na początku myślałem, że będzie się odbijał od obrońców, ale nadrabia szybkością. Robi różnicę.

Siergiej Pareiko - z powodów językowych nasz kontakt jest ograniczony. Bardzo pewny bramkarz. Można mu zaufać.

Michaił Siwakow - mówi po włosku, więc jakoś się dogadujemy. Spokojny gość, żyje trochę we własnym świecie.


źródło: weszło.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz