- Usłyszałem: "Biegnij, biegnij", więc pognałem na bramkę Widzewa - tak według izraelskiego pomocnika Wisły zaczęła się akcja, która może być rajdem sezonu.
W oscarowym filmie Gump ucieka przed rówieśnikami, którzy nie mogą go dogonić ani na rowerach, ani samochodem, a jego szkolna koleżanka krzyczy: "Run, Forrest, run". W sobotę "Biegnij, biegnij" usłyszał z trybun Melikson, który równie szybko zostawił za plecami piłkarzy Widzewa i przeprowadził rajd, który odebrał rywalom ochotę do gry Po takim biegu część polskich piłkarzy dostałaby skurczów lub do końca meczu próbowała wyrównać oddech. Co prawda, Izraelczyk nie jest tak szybki jak Michał Zieliński (były napastnik Polonii wypalił kiedyś przed kamerami, że 100 m pokonuje w... 6 s, podczas gdy rekord świata Usaina Bolta wynosi 9,58 s), ale na pewno jest w czołówce ligowych pomocników.
Taka akcja? Tylko w telewizji
W 74. minucie meczu Melikson przejął piłkę na linii pola karnego Wisły, zostawił za plecami rywala, a kolejnego minął na pełnej szybkości. Pod bramką Widzewa znalazł się po 10 s i przebiegnięciu ok. 80 m. Powalił go dopiero Maciej Mielcarz. Bramkarz Widzewa dostał drugą żółtą kartkę, karnego na raty wykorzystał Andraż Kirm, a Wisła prowadziła 2:0 i było niemal pewne, że wygra siódmy mecz z rzędu. - Ale super poszedł! - zachwycał się Tomasz Jirsak, pomocnik wicemistrzów Polski. - Czy kiedykolwiek widziałem taki rajd? Nie, no, w telewizji takie rzeczy pokazują. Maor prezentuje się świetnie, jest w bardzo dobrej formie, a nasza druga bramka w połowie należy się jemu.
Melikson: - Po prostu wziąłem piłkę, usłyszałem tłum krzyczący: "Biegnij, biegnij" i pognałem na bramkę Widzewa.
Wyciśnięcie z Izraelczyka choćby słowa zachwytu graniczy z cudem. Na każde pytanie odpowiada góra dwoma zdaniami, a najchętniej używa zwrotu: "Nie chcę mówić o sobie". Ale jeszcze trudniejsze rozmowy z Izraelczykami miała Wisła. Gdy w styczniu wydawało się, że transfer Meliksona jest tylko formalnością (przeszedł w Krakowie nawet testy medyczne), prezes Hapoelu Beer Szewa zaczęła kręcić nosem. Podobno Alona Barkat chciała zamieścić w kontrakcie zapis, że Melikson nie może zostać sprzedany z Wisły do żadnego innego klubu izraelskiego. Ostatecznie taki punkt w umowie się nie znalazł, ale piłkarz dał słowo, że jeśli wróci do ojczyzny, to tylko do Hapoelu.
Melikson ma wobec pani prezes dług, bo gdyby nie ona, nie wyrwałby się z Izraela. Krakowianie szybko uznali, że 27-letni zawodnik to perełka, i na wstępie zaoferowali za niego ponad pół miliona euro, choć w klubie środkowych pomocników nie brakowało (jako rozgrywający mogą występować Łukasz Garguła i Tomasz Jirsak). Alona Barkat nie chciała jednak słyszeć o transferze. - Kilka razy się z nią spotkałem i prosiłem o zgodę. Trochę się denerwowałem, że transfer może nie wypalić. W końcu jednak udało się ją przekonać - opowiada Izraelczyk, za którego Wisła zapłaciła - według nieoficjalnych informacji - 650 tys. euro.
Przyjazd do Polski doradzała mu matka, która urodziła się w Łomży (to ona przekonała syna, by w Wiśle grał z numerem 5, a nie 14, jak wcześniej wybrał Melikson). Do Izraela wyjechała, gdy miała pięć lat, ale dzięki polskim korzeniom zawodnik miał łatwiejszą drogę, by dostać nasze obywatelstwo. Dokumenty złożył w poprzednim roku, jeszcze przed ofertą Wisły. Uważał, że paszport kraju Unii Europejskiej ułatwi mu przeprowadzkę na Stary Kontynent. Otrzymał go niespełna dwa miesiące temu, ale selekcjoner Franciszek Smuda nie ma co zacierać rąk, bo Melikson już zadebiutował w kadrze Izraela i zapowiada walkę o powrót do reprezentacji.
Nic nie jest wyjaśnione
Przeciwko Widzewowi kolejny dobry mecz zagrał Patryk Małecki. Wisła w pierwszej części długo się męczyła, ale po bramce 23-letniego pomocnika przeprowadziła kilka niezłych akcji (m.in. z 4 m nie trafił jedyny napastnik zespołu Cwetan Genkow, który w trzech meczach nie zdobył gola). - Zaczęliśmy chyba zbyt spokojnie, ale po pierwszej bramce grało nam się o łatwiej. Potem mieliśmy okazje, ale Widzew również. Dopisywało nam jednak szczęście - przyznał Kirm.
Robert Maaskant, trener Wisły: - Nie zagraliśmy dobrze.
Dzięki siódmej wygranej z rzędu krakowianie już na starcie rundy uciekli konkurencji. Szybko wyprzedzili Jagiellonię Białystok, nad którą mają 4 pkt przewagi i 5 nad Legią. - Do końca sezonu zostało sporo czasu. Jeszcze nic nie jest wyjaśnione - tonuje emocje Melikson.
135
dni minęło
od ostatniej straty punktów przez Wisłę. 30 października 2010 r. krakowianie przegrali z Lechem w Poznaniu 1:4. Później pokonali Cracovię (1:0), Legię (4:0), Zagłębie (1:0), Polonię W. (1:0), Arkę (1:0), Ruch (3:1) i Widzew (2:0)
Co mówili panowie z ekstraklasa. tv o tej kolejce ekstraklasy
Sport.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz